naciśnij jeśli się chcesz 
dowiedzieć co jest nowego

Strona główna |

stat4u

  PRV.PL - Twoje miejsce w sieci.

     

 

Wstęp

Nowości 

Artykuły  

Wywiady

Kącik techniczny

Porady

Różności

Linki

Seminaria i zawody

 

AKTOR CZY KARATEKA

(Artykuł ten ukazał się na początku lat 80-tych w piśmie karatekas)

Jeszcze raz Bruce Lee — powiecie. Tak, ale w tym magazynie po raz pierwszy i ostatni. „Karatekas" zdecydował się rozerwać raz na zawsze ten „wrzód", aby już więcej tu nie powstał.

Aby ożywić proces gwiazdy filmowej, Rolland Gaillac zebrał pięciu znawców sztuk walki, którzy wzięli udział w dyskusji na ten. temat. 

Byli to:

Jacques Delcourt — prezydent EKU

Guy Sauvin — dyrektor techniczny EKU

Antóine Le Cante Vinh-Long — rzecznik Francuskiej Federacji Viet-Vo-Dao

Kwan-Youns Lee — 6 dan taekwon-do

Dommique Valera — 7 dan karate

Rolland Gaillec — Zebraliśmy się tutaj, w gronie specjalistów dalekowschodnich sztuk walki, by rozpatrzyć problem legendy narosłej i krążącej wokół imienia Bruce'a Lee. Proponuję skoncentrować się na dwóch głównych kwestiach: Bruce Lee — on sam jako mistrz sztuki walki kung fu, karate czy też jakkolwiek ją nazwiemy i filmy Bruce'a Lee. Czy wniósł on coś nowego do walki? Czy publikacje o nim są dobre czy złe?

 

Panawie! Macie głos.

Guy Sauvin — Chciałbym na wstępie powiedzieć, że przyjmując udział w tej dyskusji zrobiłem to przede wszystkim jako dyrektor techniczny federacji. Reprezentuję więc grupę specjalistów praktykujących niewiele. Jako dyrektor sądzę, że w środowisku mówi się za dużo o Bruce'ie Lee i nie wierzę aby było to dobre. Karate czy kung-fu ta nie jest to. To ca się dzieje w salach treningowych jest deformacją. Mam nadzieję, że dyskusja pójdzie w lepszym kierunku.

Rolland Gaillac — Temu ma właśnie służyć nasze dzisiejsze spotkanie.

Jacques Delcourt — Postawił Pan pytanie, co nowego wniósł do sztuk -walki Bruce Lee? Nic! Mówiąc to bazuję na progresji karate we Francji. Od piętnastu lat efekty progresji wynoszą średnio 25% i więcej. Po Mistrzostwach Świata w 1972 roku nastąpił duży skok naprzód o przeszło 45%. Potem rytm ponownie zmalał. Okres Bruce'a Lee nastąpił później. Tak więc w poziomie cyfr nic się nie zmieniło.

Nie uzyskaliśmy licencji na tak zwaną „skuteczność". Jest to zresztą normalne. Karate nie jest tym, co przedstawiał Lee. To nie 15 metrowe wyskoki wzwyż, ścinanie głowy piętnastu dobrym karatekom jednym tylko uderzeniem nogi. Karate to zupełnie, co innego...

Roiłam! Gaillac — Odnoszę takie wrażenie, jakbyście byli w trakcie robienia ciekawego zamieszania. Bruce Lee w swoich filmach, wraz z produkcją z Hongkongu nigdy nie zrobił, nie pokazał na ekranie 15 metrowego skoku. On zawsze przestrzegał granicy prawdopodobieństwa.

Jacgues Delcourt — Być może. Ale jego filmy zawierają „widowiskowy blichtr”, który jest daleki od prawdziwego karate. Myślę, że to nie czyni karate lepszym.

Rolland Gaillac — Jednak widzieliśmy na spotkaniu Francja—USA w Coubertin więcej ludzi niż na meczu mistrzów świata w 1972 r. Nie myślę, więc, że można by to zaliczyć do normalnej progresji karate...

Jacques Delcourt — Federacja wydała już ok. 60 tysięcy licencji. Jeżeli weźmie się jeszcze wszystkich sympatyków to już sam ich tłum robi wrażenie.

Rolland Gaillac — To nie przeszkadza w tym, aby sympatycy w odpowedzi nie przybyli na mistrzostwa świata.

Jacgues Delcourt, — Mogę się mylić, ponieważ nie robiłem sondażu, ale nie przypuszczam, żeby choć jeden z widzówmeczu Francja—USA przybył po prostu po obejrzeniu filmu Bruce Lee.

Guy Sauvin — Nie, w czasie spotkania Francja—USA była publiczność znawców, ale liczba widzów może wyrażać się wieloma sposobami.

Rolland Gaillac — Chciałbym powrócić do pytania początkowego. Co sądzicie Panowie o wartości technicznej Bruce'a Lee?

Guy Sauvin — Nigdy nic nie wiadomo. Kino przedstawia częściowo nieprawdę. Trzeba by go zobaczyć, aby było można go osądzić. Według mnie on coś w sobie miał. Widziałem bardzo mało filmów o karate. Kiedy mam wolną chwilę wolę pójść obejrzeć Flipa i Flapa, ale filmy z Bruce'm Lee są mimo wszystko, w przeciwieństwie do innych, bardzo wyraźne.

Jacques Deicourt — Powiem wam, co o tym myślę. Ohshima znał Bruce Lee. Widział go ćwiczącego. Uważa, ze miał wysoki poziom. Był dobrym praktykiem, ale dobrych praktyków na świecie są. dziesiątki tysięcy. To po prostu kino, które ma na uwadze wartość i jakość prezentowanych filmów karate, ale to nie znaczy, że nie był on naprawdę specjalistą. Bruce Lee był kimś innym. Ale powtarzam: praktyków takich jak on są dziesiątki tysięcy.

Rolland Gaillac — Jak wyjaśnić więc sukces tych filmów w stosunku do innych filmów karate, gdzie znajduje się także czasami wartościowych ludzi?

Jacques Delcourt — Wierzę, że tak jest również z fenomenem James Dean. On już nie żyje, od czasu swojego sukcesu...

Guy Sawin — Nie, Bruce to była mimo wszystko jakaś osobliwość. Dean grał w filmach opartych o złe publikacje. W filmy Bruce Lee można przynajmniej uwierzyć.

Antoine Le Conte Yinh-Long — Myślę, że w tym tkwi sedno sprawy. Filmy Bruce Lee opierały się o rzeczywista próby walki, przeciwnie do filmów zrobionych a la „vavite" (na odwal się) w Hongkongu. Wszyscy karatecy wiedzą, że me można godzinami walczyć przeciwko 15 napastnikom. Ważne jest również: to, że Bruce Lee pokazał techniki oddychania i koncentracji. Nikt tego przed nim niezrobił.

Rolland Gaillac — Panie Le Conte, co Pan osobiście myśli o wartości technicznej Bruce Lee?

Antoine Le Conte Vinh-Long — Reprezentuję Federację viet-vo-dao. Viet-vo-dao w swoim głównym założeniu nie określa żadnych wartości na szczeblach jakiejkolwiek drabiny. Jest przecież oczywiste, że Bruce Lee dużo pracował. Ale jak już powiedzieliśmy poprzednio, to było na filmie, gdzie miał możliwość zacząć od początku każde swoje uderzenie, ile razy chciał. Nie mniej jednak był on wielkim znawcą sztuki walki. Wierzę, że wzbudził dużą sympatię.

Rolland Gaillac — Panie Lee, jeszcze Pana nie słyszeliśmy...

Kwan-Young Lee — Nie mogę wypowiedzieć się na temat, czy był on wielkim mistrzem. Dla mnie Bruce Lee był przede wszystkim dobrym znawcą sztuki wojennej  będąc przedtem dobrym karateką. Był to również dobry aktor. Cały ubiegły rok spędziłem w Hongkongu. Nakręciłem tam film, w typie filmów Bruce Lee. Wiem zatem na czym polega oszustwo. Właśnie dlatego, że jest to trudne nie chcę osądzać Bruce Lee. We Francji, w USA, v/ Hongkongu czy też w Korei realizatorzy pracują tylko z kamerą. W momencie zadawania swoich ciosóv,' Bruce Lee nie miał zbyt wiele czasu na obmyślanie ataku. Bił się przed kamerą sam jeden. Bruce Lee był więc dobrym technikiem dla kamery. Ale jeśli się dobrze uważa, można dostrzec, że gdy robi np. yoko-geri opiera się o krzesło lab podtrzymuje udo. Publiczność tego nie widzi. My to zauważamy, gdyż jako specjaliści zwracamy na takie szczegóły więcej uwagi. Pamiętając o tym można powiedzieć, że Bruce Lee był pierwszym człowiekiem na świecie, który rzeczywiście wniósł do kina technikę sztuki walki. Weźmy na przykład nunchahu. Obecnie w życiu, czy w walce nie używa się nun-chaku w taki sposób, w jaki używało się go kiedyś. Ale mówiąc „estetycznie" odnalazł on najlepszy sposób posługiwania się ta bronią. W kinie widzi się to w sposób bardzo miły dla oczu — młodzi i starzy, kobiety i dzieci uwielbiali to. Oprócz tego, udźwiękowienie walki — bardzo dalekie od rzeczywistości — było doskonałe. Z punktu widzenia rytmu, to było nawet miłe dla ucha. To wszystko przyczyniło się do powodzenia jego filmów, oczywiście również dzięki wielkiemu talentowi reżysera Lo Wei.

Rolland Gaillac — Czy w Hongkongu poznał Pan ludzi, którzy z nim pracowali?

Kwan-Young-Lee — Tak. Wszyscy kaskaderzy, którzy występowali w moim filmie pracowali z Bruce'm Lee. Jego dubler był również moim dublerem. W „Fists of Fury" jego przeciwnik podstawiony „Japończyk", w rzeczywistości jest jednym z moich bardzo dobrych przyjaciół z Korei — 7 dan. Wszyscy rzekomi Japończycy, którzy walczyli przeciwko Bruce I-.ee, byli w rzeczywistości Koreańczykami, gdyż Bruce Lee dobrze znał techniki koreańskie. Gdy był w USA, w Washington D.C. przez 5 lat praktykował taekwon-do. Myślę, że jest to styl, w którym czuł się dobrze. Trzeba zwrócić uwagę na to, że znał prawie wszystkie sporty walki. Aby założyć fundament swojego stylu — jeet kune-do zaczął ćwiczyć wszystko to, co było dobre w innych szkołach, jak na przykład sławna gra nogą Muhammada Ali. Jednym słowem, zgadzam się z Panem Delcourt: karateków takich jak on są tysiące. Tylko we Francji jest 3 wielkich karateków: Sauvin, Valera i Gruss, którzy są dużo warci na płaszczyźnie technicznej. Na ich nieszczęście nie są aktorami...

Jacques Delcourt — Bruce'owi Lee nie udało się zdobyć sławy ani jako nauczycielowi, ani jako zawodnikowi. Swoje imię miał tylko w kinie.

Rolland Gaillac — Chciałbym trochę ożywić dyskusję. Chodzi mi o to, by się wreszcie dowiedzieć, czy jesteście za czy przeciw Bruce'owi Lee. Czy według was wniósł on coś do karate? Myślę, że nie można zaprzeczyć, iż był początkowo osobliwością rozpowszechniającą karate.

Jacques Delcourt — Mówię, że nie wniósł żadnej wielkiej rzeczy.

Rolland Gailac — Chciałbym, abyście mi uczciwie odpowiedzieli: fenomen Bruce Lee wprowadził, czy też nie, ludzi do ważnych szanownych sal treningowych.

Guy Sauvin — Myślę, że parę osób...

Jacques Delcourt — Jaki procent według ciebie?

Guy Sauvin — Nie mogę nic powiedzieć o procencie. Kilku z nich.

Antóine Le Conte Vinh Long — Tak, myślę, że to jednak coś przyniosło. Są ludzie, którzy interesują się sztukami wojennymi, ale którzy nie przezwyciężają bariery decyzji przestąpienia progu sali. Potem, pewnego dnia, zobaczą dobry film i decydują się.

Rolland Gaillac — W każdym razie fenomen karate ma nadzwyczajny zasięg. Czy wiecie ilu młodych ludzi czyta co miesiąc „Karatekas"? 800 tysięcy.

Jacques Delcourt — Ale przecież to nie tylko zasługa Bruca Lee! W każdym razie, według mnie, Bruce Lee nie odszedł ze sztuki walki. Z tego zamętu odszedł tylko jego duch...

Rolland Gaillac — W porównaniu z waszymi własnymi technikami, czy jest coś, co w stylu Bruce Lee zdziwiło was?

Ouy Sauym — Nie. Ostatecznie wszystkie style są bardzo bliskie, jeśli chodzi o stopień prawdopodobieństwa. To są różne złudzenia jednej i tej samej rzeczy. Wizja, Bruce Lee była przede wszystkim wizją chińską, podczas gdy karate jest japońskim złudzeniem pewnej formy walki. Ale to jest częścią tej samej rodziny — to jest ten sam język. Mogłoby się zrobić wspólne zawody. Sam boks francuski jest tylko francuską odmianą.

Jacanes Delcourt — Jedna rzecz mnie zdziwiła. W filmach Bruce Lee jest dużo uderzeń odwróconą stopą. Po raz pierwszy, kiedy to widziałem, pomyślałem: ,,To niemożliwie do zastosowania w zawodach". Jednak w czasie meczu Francja—USA można było zobaczyć, nadzwyczajnego Randy James'a, który zadawał tego typu ciosy.

Giiy Sauvin — Bruce Lee tego nie wymyślił. Przed wciągnięciem się do karate ćwiczyłem boks francuski i mogę powiedzieć, że jest to cios nogą, który istniał już w tej dyscyplinie. To prawda, że istnieją fenomeni, którzy tworzą. Bruce'a Lee wszyscy próbowali umieścić w zawodach. Ja pierwszy mogę tak powiedzieć, po zobaczeniu Randy James'a Próbowałem... ale myślę, że z wyjątkiem tego uderzenia, nie ma więcej stylów, które miałyby oryginalną, odrębną technikę. Zmienia się tylko kilka szczegółów i sposób pracy...

Rolland Gaillac — Czy mogę prosić każdego z was o wniosek końcowy, w kilku słowach?

Kwan-Yeung-Lee — Bruce Lee był najlepszym azjatyckim aktorem filmowym o walce. Wniósł coś do kina, ale czy do karate? Nie wiem.

Jacques Delcourt — Ja osobiście mam już trochę tego dosyć, kiedy mówi się bez przerwy o Bruce Lee. Mam co innego do roboty, niż zajmowanie się Bru-ce'm Lee.

Guy Sauv?n — Nie myślę, aby Bruce Lee stworzył fenomen karate. Sądzę raczej, że to fenomen karate stworzył Bruce^ Lee,

Antoine Le Conte Yinh-Long — Lubię go bardzo jako aktora. Z punktu widzenia sztuki walki nie znam go. Nigdy nie miałem przyjemności pracować z nim. Ale to jest fenomen. Był pierwszym żółtym aktorem, którego poznał cały świat.

Domimciue Yalera — Trzeba być indo-lentem, aby powiedzieć, że nie można wyobrazić sobie Bruce Lee w żywej walce, lub wymówić jakieś złe słowo na jego temat. Oczywiście w kinie są też oszustwa. Ale na ekranie można było zobaczyć, że miał nadzwyczajną budowę fizyczną. Można wyobrazić sobie szybkość i jakość jego uchyleń. Trzeba być ślepcem albo zupełnie niekompetentnym, aby nie widzieć jego techniki. Oczywiście to prawda, że miał możliwość powtarzania jej tyle razy ile chciał, aby zbliżyć się jak najbardziej do perfekcji. Ale wielu aktorów ma takie same możliwości, a jednak ich efekty są przerażające. Zły zawodnik pozostaje złym zawodnikiem. Jeśli chodzi o mnie widziałem trzy filmy Bruce Lee: „Big Boss", „Droga Smoka" i „Wejście Smoka". Zawsze wychodziłem, jako widz, niezmiernie zadowolony. Jeśli miałbym jakąś uwagę, powiedziałbym:

dla oka, na poziomie estetyki, filmy Bruce Lee udane są na 100%. Jeśli chodzi o plan techniczny — był również bardzo mocny w tej dziedzinie — powiodło mu się na 65%.

On miał charakterystyczne cechy bardzo dobrego karateki. Nikt nie dochodzi do perfekcji stuprocentowej. Czasami słyszy się także: „Bruce Lee nie był dobrym wojownikiem". Jakim prawem? Nigdy go nikt nie widział walczącego, ponieważ to nie była droga, którą sobie wybrał. Jednak to nic nie oznacza. Są dobrzy zawod­nicy, którzy mają złą technikę i na od­wrót. Jego drogą było kino i w tej dziedzinie powiodło mu się nadzwyczajnie. Oprócz tego wiem, że to był ktoś, kto spełnił warunki prawdziwego mistrza sztuki wojennej. Stale poszukiwał. Robił to i jest to niezaprzeczalne. Osiągnął du­że postępy w karate. Oczywiście zazdroś­nicy mogą zawsze twierdzić przeciwnie. Jeśli chodzi o mnie, ogromną niespodzianką był dla mnie film „Droga Smoka". Bruce zmiatał w nim przeciwników uderzeniami tylnymi. Byłem pewien, że to ja je wymyśliłem. Jest jednak bardzo prawdopodobne, że jego poszukiwania w tej dziedzinie doprowadziły do tego, samego rezultatu, co moje.

Dzisiaj Bruce jest bardzo zniesławiony, szczególnie przez mistrzów walki. W tej dziedzinie, gdzie panuje zazdrość, bohate­rowie nigdy nie mają słuszności. Szcze­gólnie gdy nie żyją.

Co do mnie, naprawdę lubiłem spotykać się z Bruce'm Lee, lubiłem dyskutować z nim. Mam tylko do niego jeden żal: to, że musiał umrzeć. Chciałbym, aby żył jeszcze długo, aby kontynuować nasze korzystanie z jego olbrzymiego talentu...

 

 

SPONSOR MAGAZYNU

Wstęp | Artykuły | Wywiady | Kącik techniczny | Porady | RóżnościLinkiSeminaria i zawody | Strona główna |