naciśnij jeśli się chcesz 
dowiedzieć co jest nowego

Strona główna |

stat4u

  PRV.PL - Twoje miejsce w sieci.

     

 

Wstęp

Nowości 

Artykuły  

Wywiady

Kącik techniczny

Porady

Różności

Linki

Seminaria i zawody

 

Przedstawiamy artykuł zamieszczony w piśmie  KARATE 3-4/84 r.

Sa to juz artykuły archiwalne,  dla większości współcześnie ćwiczących niedostępne, dlatego zdecydowaliśmy się od czasu do czasu przypomnieć niektóre.

Redakcja

 

Czy karate rzeczywiście jest skuteczne ?

Profani uważają, że uprawianie karate daje wyjątkową moc czyniąc karateków niemal niezwyciężonymi. Mówi się, że każde uderzenie jest śmiertelna i że jedynie pełna samokontrola pozwala uniknąć nieszczęścia. Tymczasem ćwiczący zadają sobie pytanie: czy nawyk zatrzymywania ciosów nie wytwarza odruchu wa­runkowego, który pozbawia karatekę jego skuteczności?

 

Rolland Gaillac (uczeń Hirokazu Kanazawy, dziennikarz zajmujący się m.in. karate): Panowie! Zebrałem Was tutaj, aby rozstrzygnąć pytanie, które może wy­dać się Warn zaskakujące. Chodzi mi o to, aby dowiedzieć się w końcu czy ka­rate jest skuteczne w walce ulicznej. Wiele osób uważa, że kontrola, a także zawody spowodowały odejście od orygi­nalnej koncepcji karate, powodując również utratę skuteczności. Jakie są Panów odczucia w tej sprawie?

 

Albert Noquet (6 dań aikido, uczeń Ueshiby): Rzeczywiście, kontrola przeszkadza w wyzwoleniu energii. To źle, ale poza tym kontrola daje pozytywne efekty. Po pierwsze w trakcie treningu, po drugie w aspekcie agresji. Młody człowiek, który ćwiczy w ten sposób, zaczepiony na ulicy będzie starał się wszelki­mi sposobami uniknąć bójki. 

 

G: Ja chciałbym mimo wszystko zadać pytanie: „jeżeli mistrz nie przyjmuje ni­gdy walki, skąd wiadomo, i skąd on sam o tym wie, że jest mistrzem?" 

 

N: Ale co pan rozumie przez skuteczność? 

 

G: W wypadku ataku, zwycięstwo całkowite nad jednym albo wieloma napastni­kami w jak najkrótszym czasie. 

 

N: A jeśli Pan kogoś zabije?

 

G: Jeśli zabije Pan przez niezręczność, nic jest Pan niewątpliwie mistrzem. Myśl o tym, że stałem się mistrzem przychodzi wtedy, gdy z wielu możliwych uderzeń jestem zdolny wybrać i zadać cios o sile, która spowoduje oczekiwany efekt: K.O. lub zranienie.

 

N: Ja uprawiam aikido i nasze podejście jest być może trochę inne, ale w chwili koniecznej obrony jesteśmy w stanie osiągnąć taki sam efekt jak karateka, ponieważ my także mamy atemi. Ponieważ zapytał Pan, czy karate jest skuteczne, odpowiadam: tak, wierzę, że w walce na ulicy jest niesłychanie skuteczne. Ale to mnie mało obchodzi, ponieważ ja nie biję się nigdy, a myślę, że mistrz Mochizuki, który jest tutaj z nami...

 

Hiroo Mochizuki (mistrz aikido): Zgadzam się z tym, że walki należy maksymalnie unikać. Sztuki wojenne są drogą. Droga to po japońsku do. Można odnaleźć to słowo w terminach karate-do, aikido, judo. Słyszałem, że podobno mistrz Funakoshi, nigdy w całym swoim życiu nie bił się. Dobrze. Tak jest również ze mną. Ale gdy byłem młodszy, kiedy byłem uczniem biłem się często. Z początku myślałem, że karate będzie bardzo skuteczne dla obrony. A potem spotykały mnie niespodzianki. Podczas jednej z moich pierwszych bójek, chciałem zablokować uderzenie pięścią za pomocą jodan agę uke, ale cios doszedł z całą siłą i przyjąłem go na nos.

Udało mi się wyjść jakoś z opresji — a miałem trzech przeciwników — dzięki połączonej technice judo i karate. Tego dnia odkryłem jednak, że karate samo w sobie, nie było tak skuteczne, jak to sobie wyobrażałem. To jeden z powodów, dla których chciałem pójść dalej niż tradycyjne karate japońskie. Do źródeł — to znaczy do Chin i do wszystkich innych form walki: do rzutów i dźwigni używa­nych niegdyś przez praktykujących karate. Ale trzeba spojrzeć prawdzie w oczy: dla większości uprawiających karate stało się sportem i niczym więcej. Podobnie jak judo. Gdy judo nazywało się jiu-jitsu było skuteczne. Ale nie jest już takim dzisiaj, od czasu gdy stało się formą współzawodnictwa. Z karate jest bardzo podobnie. Zresztą, według mnie, karate już nie istnieje i to od dłuższego czasu.

 

S. Coche (francuski karateka, zawodnik): Podzielam całkowicie zdanie mistrza Mochizuki. Jest oczywiste, że kiedyś techniki obronne judo oraz karate były ćwiczone pod kątem skuteczności. Chciano zrobić z tego sport wybierając na chybił kilka zasad podstawowych. Należy wziąć pod uwagę to, że judo które w pierwszym rzędzie zmusza do zbliżenia do przeciwnika i schwycenia go, brakuje skuteczności w bójce na ulicy, podobnie jak fakt zatrzymywania ciosów w karate szkodzi niesłychanie jego skuteczności. Można zrobić ankietę wśród najlepszych zawodników Francji — jestem przekonany, że zgodzą się ze mną. Wielu, jak mi wiadomo, lubi uderzyć w sposób niezbyt niebezpieczny, aby móc ocenić skuteczność jednego ciosu względem drugiego. Obecnie w czasie zawodów, gdy dwa ciosy dochodzą jednocześnie, sędzia mówi: „hikiwake" — remis. A przecież zdarza się, że jeden cios będzie bardziej skuteczny, precyzyjniejszy, lepiej zadany niż drugi. Ten, który zada ten właśnie cios będzie zwycięzcą w walce ulicznej, ale nie w rywalizacji sportowej. Wiem, że w Ameryce, dzięki ochraniaczom, stworzono warunki dla organizowania walk prowadzo­nych aż do K.O- włącznie. Być może to jest właśnie rozwiązanie. Ale widocznie jako sport jest to zbyt nudne, ponieważ to już nie jest karate. Nie ma żadnej różnicy między tym, a kick-boksem i karate traci swoją specyfikę.

 

G: Ale czy zyskuje ono na skuteczności? 

 

C: Oczywiście. Wierzę, że kick-bokserzy są w walce skuteczni. Widziałem walki w Syjamie. To było naprawdę wyjątkowe. Na koniec chciałbym powiedzieć, że skuteczność karate zależy od tego, który je uprawia. Wielu zajmuje się karate od piętnastu lat, ale nigdy nie będą oni sku­teczni. Inni już po trzech miesiącach będą dobrzy.

 

N: Jest jeszcze jedna bardzo ważna rzecz. W czasie treningu w dojo pokonuje się samego siebie przez długi czas. Na ulicy zwycięża się w ciągu jednej chwili, a to już nie jest to samo. To przechodzi w technikę chwilową. Na ulicy wystarczy jeżeli walka trwa 2 sekundy. W dojo na­tomiast trzeba pracować przez długi czas, aby dojść do mistrzostwa. A mistrz to ten, który nie zabija na ulicy, ani nigdzie.

 

M: Aikido podobnie jak karate jest spor­tem. Dobrze wyprowadzone tsuki lub mawashi geri jest skuteczne, ale odsłania zawsze jakąś część ciała, co może wyko­rzystać chuligan, nawet ten, który nic nie uprawia, do zadania jednego decy­dującego ciosu. Podobnie w aikido. Twierdzę, że aikidoka nie da sobie rady z mistrzem noża, bo jego ruchy są zbyt obszerne — traci on czas. Dlatego też chcę stworzyć metodę walki, która zawierałaby najlepsze elementy z różnych budo. W przeciwnym razie wszystkie sku­teczne techniki zanikną na zawsze w wyniku obecnej ewolucji.

G: Zgadzam się z tym, co zostało tu powiedziane. Z chwilą, gdy sztuka wojen­na jest skodyfikowana staje się sportem. W sporcie eliminuje się ciosy niebezpiecz­ne, co z kolei wynaturza sztukę wojenną. To jest wielki problem.

C: Dlatego właśnie trzeba stworzyć sztu­kę wojenną nieskodyfikowaną, bez syste­mu pasów, bez zawodów, która będzie oparta na wszystkich formach samoobro­ny naprawdę skutecznych. Z jednej stro­ny FFDJA (Francuska Federacja Judo i Dyscyplin Pokrewnych) tworzy coś w tym rodzaju, Hiroo Mochizuki również:. Mam nadzieję, że te idee się spotkają. Bo na razie uprawiający judo, karate czy aikido może przeżyć na ulicy spore rozczarowanie.

G: Jest między nami Sacha Rhoul (czarny pas w judo i karate) sekretarz l ochrona Johny Haiłydaya. On ma na co dzień do czynienia z ulicą. Chciałbym poznać jego opinię.

Sacha Rhoul: Nie uprawiam już karate, bo nie może mnie ono już nic nauczyć w dziedzinie realnej walki. Z tego samego powodu przed kilku laty porzuciłem judo. Być może wrócę do karate, ale do karate full-contact. Próbowałem tego z Valerą. Było to bardzo ciekawe. To jest na pewno bliższe prawdziwej walce. Muszę powiedzieć, że osobiście bardziej oba­wiam się chuliganów niż wielu dobrych karateków, bardzo silnych na macie, ale nieskutecznych  poza  nią.  Oczywiście wszystko zależy od karateki. Najczę­stszym problemem karateki jest to, że nigdy nie otrzymał prawdziwego ciosu. A każdy chuligan tego zasmakował. Gdy spotka się dwóch o podobnych warunkach, to karateka będzie górą. Ale gdy siły nie będą równe może mieć on problemy.

 

M: Każe się nam wierzyć od lat, że uderzając przeciwnika, nieważne gdzie, rzucimy go na kolana. To nieprawda. Uderzając w szczękę spowodujemy jej złamanie, ale przeciwnik będzie zdolny jeszcze do zadania ciosu. Natomiast jeśli uderzymy go nawet niezbyt silnie w skroń lub za uchem, przewróci się.

 

R: Chciałbym opowiedzieć pewne zdarzenie. Niedaleko stąd, w „L'aventure" miałem problem z typem, który wałęsał się przed wejściem. Wyszliśmy, dałem mu kopniaka i cios w szczękę. Przewrócił się, podniósł i uciekł jak złodziej. Podczas ostatnich mistrzostw zauważyłem tego typa w Coubertin. Miał czarny pas i startował w Mistrzostwach Francji. Wstydziłem się za niego.

 

G: Jeśli dobrze zrozumiałem, to chciałeś powiedzieć, że sport walki jest skuteczny jeśli ten, który go uprawia jest skuteczny.

 

R: Otóż to. Gdy karateka po walce na ulicy powie: „Brawo! To była dobra walka!", chuligan powie: „Chodźmy się na­pić, jesteśmy kwita" i gdy się odwrócicie rozbije Warn butelkę na głowie. Fair play w walce równa się kalectwu. 

 

N: Jestem z Was najstarszy i chciałbym powiedzieć, że nigdy nie biłem się na ulicy i nikt mnie nie zaczepiał. 

 

R: To miał Pan szczęście. 

 

N: Ależ nie, to nie sprawa szczęścia. Uprawianie sztuk wojennych daje siłę, która jest dostrzegana przez przeciwnika.

 

Dominique Valera (7 dań karate, wie­lokrotny mistrz Francji i Europy, prekur­sor full-contactu w Europie): Nie zgadzam się. Ciągle, przy każdej okazji jestem zaczepiany. To zjawisko psychologiczne. Tak, jak w westernach. Mistrz rewolweru przybywa do miasta i jest prowokowany przez miejscowe ptaszki.

 

M: Oczywiście. Mnie to też spotyka. Przechadzałem się po ulicy w Tokio i czterech typów mnie zaatakowało. Dwóch zablokowało mi ramiona, byłem unieru­chomiony. Potem zaczęli mnie bić w żołądek. Szczęśliwie w tym czasie byłem mocny. Zdołałem się uwolnić i mogłem walczyć normalnie. Zwyciężyłem, ale miałem szczęście.

 

V: Tak właśnie to wygląda. Karate jest skuteczne dla tych, którzy są skuteczni. Teraz, jak sądzę, wśród licencjonowanych mistrzów 10% jest skutecznych. Daję za to głowę!

 

G: Przejdźmy do sprawy czarnych pasów! 

 

V: Są tacy, którzy mają od trzydziestu paru lat czarny pas techniczny i nigdy naprawdę nie walczyli. To co mnie niepokoi to ich kruchość, słabość. Niewielu z nich zdolnych jest zainkasować cios. I to jest ich słaby punkt.

 

 

 

 

SPONSOR MAGAZYNU

Wstęp | Artykuły | Wywiady | Kącik techniczny | Porady | RóżnościLinkiSeminaria i zawody | Strona główna |